Zastanawialiście się kiedyś nad tym, dlaczego jednym udaje się zrobić wielką, międzynarodową karierę, a drudzy, chociaż byli czasem bardziej utalentowani, przepadają i muszą wybrać inną drogę życiową? Jakie są kluczowe czynniki? Na co zwracają uwagę rodzice oraz trenerzy aktualnych reprezentantów Polski?
Większość topowych piłkarzy łączą dwie cechy – ambicja i pracowitość. Nigdy nie mają dosyć, z każdym dniem chcą być lepszą wersją siebie. Za najpopularniejszy przykład uchodzi Cristiano Ronaldo, który jest prawdziwym tytanem pracy, dlatego w wieku 36 lat może z powodzeniem występować w najlepszych klubach świata i wszędzie robić różnicę. Nie ma znaczenia, czy to Premier League, La Liga, czy Serie A. Co ciekawe, Wojciech Szczęsny, który jest jego klubowym kolegą w Juventusie, powiedział kiedyś w „Foot Trucku”, że Portugalczykowi zdarza się jeszcze czasem odpuścić, za to… Robertowi Lewandowskiemu nie. Przecież „Lewy” nie miał ogromnego talentu, jako nastolatek nie przeszedł testów w Legii Warszawa. Nie miał też rewelacyjnych warunków fizycznych, dlatego przestano powoływać go do Kadry Mazowsza. Franciszek Smuda, gdy pojechał oglądać go do Pruszkowa, chciał, żeby zwrócono mu pieniądze za paliwo, bo tylko stracił czas. Może nadrabiał techniką? Znów pudło, do dzisiaj z niej nie słynie.
Kapitan reprezentacji Polski wiedział, że jeżeli chce w przyszłości zawodowo grać w piłkę, musi ciężko pracować na swój sukces.
Moim zdaniem był gdzieś trzecim, może czwartym wyborem, jeżeli chodzi o potencjał i talent. Byli zdolniejsi, ale nie udało im się zaistnieć w dorosłym futbolu. Tomek zawsze dążył do celu, wyróżniał się pracowitością – tłumaczył w „Piłkarskim rodzicu” tata piłkarza Dynama Kijów, Mirosław Kędziora.
Wróćcie się wspomnieniami do czasów waszego dzieciństwa. Czy przypadkiem nie było tak, że najlepszymi byli ci, którzy pierwsi przychodzili na treningi, a po nich jeszcze zostawali, żeby potrenować rzuty wolne czy karne?
Gdy przechodził do Lechii Gdańsk, sprawdziłem sobie, jaka była jego frekwencja na zajęciach, bo zapisywałem zawodnikom obecności na treningach i Karol miał ją na poziomie ok. 97%, czyli pojawiał się praktycznie zawsze. Największym atutem Karola jest pracowitość. Chłopak zawsze ciężko trenował. Jego ojciec specjalnie postawił mu przed domem bramkę i Karol ćwiczył uderzenia nawet po zajęciach w klubie – wspominał Andrzej Głowacki, pierwszy szkoleniowiec Karola Fili, który dzisiaj jest zawodnikiem francuskiego Strasbourga.
Żaden profesjonalny piłkarz, a zdarzyło nam się już porozmawiać z kilkudziesięcioma, nie powiedział nam nigdy wprost, że był zmuszany do trenowania piłki nożnej. Tak się nie da, jeżeli dziecku futbol nie sprawia przyjemności, to nie będzie dobrym piłkarzem. Oczywiście mogą zdarzyć się pojedyncze wyjątki, ale czy wy – jako rodzice – chcielibyście, żeby wasza pociecha była w życiu nieszczęśliwa, tylko dlatego, żeby spełnić wasze ambicje?
Trzeba mieć zapał, chęci. Teraz dzieci mają trochę łatwiej, ale według mnie jednocześnie – trudniej. Są lepsze boiska, lepszy buty i sprzęt, ale jest też więcej pokus. Często bywa tak, że to rodzic bardziej chce niż dziecko. U nas tak nie było, nie trzeba było go nakierowywać na piłkę, bo ona była z nim od najmłodszych lat. Nie interesowało go nic poza tym. Chciałem, żeby grał w piłkę, ale nigdy nie nakładałem na niego presji – opowiadał portalowi Weszło Junior Piotr Bogusz, ojciec młodzieżowego reprezentanta kraju.
Ważnym czynnikiem, który wiele osób nie docenia, jest… zaangażowanie rodziców. Nie chodzi o to, żeby przewrażliwiona mama pisała do trenera, czy ten nie przełoży zajęć, bo zaczyna padać deszcz, ale o takie zwykłe interesowanie się, zapytanie, jak było na meczu, a jak pozwala czas – pojawienie się na nim osobiście.
Jego mama – pani Jola – jeździła z nami na wszystkie spotkania. Zawsze była gdzieś obok na treningach. Ona pierwsza wiedziała, że Kuba może kiedyś grać gdzieś wysoko. Była o tym przekonana – mówił Adam Skorzec, szkoleniowiec Jakuba Kamińskiego w Szombierkach Bytom.
Wydaje mi się, że to właśnie tata miał na niego największy wpływ i do dzisiaj tak jest. W trudnych chwilach zawsze go pociesza. Jest chyba jego najwierniejszym kibicem. Mama (nauczycielka polskiego – dop. red.) też często pojawia się na meczach. Rodzina jest jego największym wsparciem. Od małego ciągnęło go do piłki. Tymek był bardzo ambitnym i zawziętym chłopcem. Poza tym, że miał takie cechy przywódcze (był też kapitanem zespołu), to ciągnął grę, mobilizował innych – dla niego porażka była czymś strasznym. Bardzo to przeżywał. Każdą wolną chwilę poświęcał piłce. Cechowały go skromność i pokora, ale od samego początku było widać w nim taki upór i zawziętość. Chciał być piłkarzem, zawsze stawiał sobie cele, że musi zrobić coś więcej, zostać po zajęciach, jeszcze potrenować. Naturalnie, wszystko było też poparte talentem. Wiedział, że ciężką pracą może osiągnąć sukces – opowiada Mieczysław Mierzwa, pierwszy trener Tymoteusza Puchacza.
Czy powyżej podaliśmy bezbłędny przepis na sukces? Oczywiście, że nie – można spełnić wszystkie warunki, ale w piłce nożnej, jak i w życiu, potrzeba również mieć trochę szczęścia. Niemniej jednak, ambicja, pracowitość oraz wsparcie rodziców, może zaprowadzić młodego adepta futbolu naprawdę daleko.
Fot. pixabay