Spotkaliście się kiedyś z taką dyscypliną sportu jak jorkyball? To taka piłka nożna, w której mierzą się dwuosobowe drużyny, ale są zamknięte… w klatce i rywalizują ze sobą na zasadach zbliżonych do squasha. Co ciekawe, reprezentacja Polski w jorkyballu w tym roku sięgnęła po wicemistrzostwo Europy! Na czym dokładnie polega ta odmiana futbolu? Jaka historia kryje się za nią?
Jeśli pierwszy raz stykacie się z tym sportem zapewne najbardziej rzuciło się wam oczy jedno słowo – klatka. Tak, osoby, które uprawiają tę odmianę piłki nożnej, wchodzą do zamkniętego pomieszczenia o wymiarach 5x10x3 metry, które jest częściowo lub całkowicie przeszklone i ich zadaniem jest umieścić piłkę w bramce, która jest kwadratem o rozmiarach metr na metr.
Zasady – w klatce mierzą się ze sobą dwuosobowe drużyny. Każda z ekip składa się zawodnika atakującego i broniącego. Napastnik może poruszać się po całym boisku poza polem karnym rywali. Z kolei, obrońca nie może przekroczyć połowy boiska, chyba, że to on wprowadza piłkę do gry. Futbolówka w porównaniu z tradycyjną odmianą piłki nożnej jest mniejsza (podobna do piłki halowej) i włochata. Gra się do trzech wygranych setów, z których każdy kończy się po siódmym strzelonym golu. Po strzelonej bramce drużyna, która ją zdobyła, wprowadza piłkę do gry.
Kluczową zasadą jest też to, że pod żadnym pozorem zawodnicy nie mogą dotknąć piłki ręką. Jeszcze, co do ról w drużynie warto zaznaczyć, że zmian na pozycjach nie można przeprowadzać w trakcie seta, w każdym kolejny dochodzi do zmian w drużynie, czyli przez cały mecz jeden zawodnik nie może grać tylko w ataku czy obronie.
Jorkyball swoje początki datuje na koniec lat 80-tych, a za osobę, która wymyśliła ten sport uznaje się Francuza Gillesa Panieza.
Pierwszy mecz został rozegrany w 1987 roku w jego garażu. Jak to się stało, że ta odmiana futbolu trafiła do Polski? Za sprawą Adriana Siejaka i jego ojca Arkadiusza, którzy wiele lat mieszkali we Francji, gdzie po raz pierwszy raz zetknęli z piłką nożną 2 na 2.I w 2009 roku z ich inicjatywy powstały pierwsze boiska do jorkyballa w Sosnowcu.
???? Na pierwsze Mistrzostwa Świata wybraliśmy się już w 2010 roku do francuskiego Bordeaux. Pojechaliśmy tam reprezentować nasz kraj, ale także klub Jorkyball Sosnowiec, ponieważ przeważnie równolegle z Mistrzostwami Świata odbywa się też turniej klubowy, nazywany Ligą Mistrzów.Jechaliśmy tam głównie po naukę. Nasza przygoda tam szybko się skończyła po porażkach z bardziej doświadczonymi zespołami – opowiada Mariusz Krzemień, reprezentant Polski w jorkyballu, który jest weteranem, jeśli chodzi o ten sport w Polsce. Zdarzyło mu się rezygnować z tej aktywności, ale zawsze wracał i dziś może pochwalić się tym, że jest aktualnym wicemistrzem Europy.
???? Rok po pierwszych mistrzostwach zerwałem więzadła w lewym kolanie. Po kolejnych dwóch latach chciałem wrócić do uprawiania tego sportu. Jak się okazało, jorkyball w Polsce na tyle się rozwinął jeśli chodzi o umiejętności zawodników, że nie byłem w stanie nawiązać równorzędnej walki z najlepszymi graczami. Po kilku wizytach na boiskach postanowiłem definitywnie zrezygnować z tej formy aktywności, uważając, że jestem po prostu za słaby, żeby z powrotem dorównać najlepszym. Przez kilka następnych lat oglądałem z boku jak koledzy odnoszą kolejne sukcesy. W 2017 roku ponownie wróciłem do gry. Nie wiem, jak to się wtedy wydarzyło, ale od pierwszego kopnięcia piłki poczułem, że może jednak warto spróbować jeszcze powalczyć o coś więcej, niż tylko siedzenie przed kanapą w domu – opowiada Krzemień.
Wspomnieliśmy o tym, że Polacy są aktualnymi wicemistrzami Europy, ale to nie jest ich jedyne osiągnięcie w tym sporcie i nie największe, bowiem cztery razy w historii sięgali po tytuł wicemistrzów świata (Kraków 2013, Chiusi 2014, Valenciennes 2016, Rzym 2017). Z kolei, Jorkyball Sosnowiec dwukrotnie zostawał klubowym mistrzem świata w 2013 i 2017 roku. Co ciekawe, w Polsce jest tylko jeden klub, który jest ukierunkowany na jorkyball. Były wcześniej również w Łodzi i Krakowie, ale nie przetrwały próby czasu.
W tym roku odbyły się Mistrzostwa Europy we francuskim Perpignan. Polacy pojechali tam w składzie – Piotr Ślimak, Artur Pałasz, Przemysław Szczerba i Mariusz Krzemień. Udało się “Biało-Czerwonym” dojść do finału, gdzie ulegli faworyzowanym Francuzom 0:3 w setach. – To wynik na miarę naszych oczekiwań. Naszym celem minimum było dotarcie do finału i to się udało – podkreślał Piotr Ślimak po mistrzostwach.
???? Pozostaje niedosyt, bo postawiliśmy się Francuzom w decydującym meczu, prowadząc w dwóch setach. Jednak to oni swoim doświadczeniem i znakomitą grą w końcówkach pokazali nam, kto, jak na razie, jest lepszy w tę grę.Trzeba też wspomnieć, że we Francji jest to bardziej popularny sport niż u nas w kraju. Francuzi posiadają ogólnokrajową ligę. Do kraju wróciliśmy z podniesionym czołem. W przyszłości chcemy więcej, dlatego musimy ciężko trenować – dodaje Krzemień.
W przyszłym roku odbywać się będą Mistrzostwa Świata (faworytem do organizacji jest francuski Lyon, lub japońska Fukuoka). Jak Polacy zapatrują się na ten mundial? – Musimy pamiętać, że tam pojawią się także silne ekipy, takie jak: Kanada, Japonia, czy Rosja.Co roku poziom piłki nożnej 2 vs 2 się podnosi, dochodzą kolejne kraje, dlatego musimy być czujni i stale poprawiać swój poziom – podkreśla reprezentant Polski.
Fot. kofu-field