Po zakończonych turniejach dziecięcych zdarza się widzieć zawodników, którzy jedzą pizzę. W innym przypadku – wraz z trenerem kierują się do restauracji typu fast food. Czy powinniśmy dopatrywać się w takich działaniach czegoś złego? A może do takich sytuacji dochodzić zdecydowanie nie powinno?
Pizza po turnieju brzmi dość niewinnie. W końcu – dzieci naharowały się na boisku, straciły mnóstwo kalorii, więc najłatwiej i najprzyjemniej braki te nadrobić czymś… smacznym. A co może być smaczniejsze dla dziecka niż pyszny fast food?
Być może w świecie idealnym młodzi zawodnicy po zawodach siadają w kółku i wspólnie jedzą warzywa, ale nie można ze skrajności przechodzić w skrajność. Czy dzieci mogą po meczu zjeść pizzę z trenerem?
Jeżeli popatrzymy na jedzenie pizzy pod kątem regeneracyjnym, to niekoniecznie. Natomiast mam świadomość, że w społeczności te produkty są po prostu wiązane z nagrodą. Może psychologicznie ma to swoje odniesienie, ale jedzenia nie powinno się kojarzyć z systemem kar i nagród. To zaburza postrzeganie tego jedzenia przez dziecko. Uważam, że powinny się tam pojawiać inne produkty – tłumaczy Sławomir Kula, dietetyk sportowy.
Ale czy nie jest aby tak, że po zawodach trenerzy wypowiadają właśnie takie słowa? Czy ktoś z nas choć raz nie usłyszał po meczu: “zasłużyliście sobie na to”?
Budujemy przeświadczenie, że pizza czy inny hamburger są nagrodami za włożony wysiłek. A dziecko z czasem, po zawodach, turniejach i meczach, wręcz wymaga od trenera, by znalazł przestrzeń dla kolejnej nagrody. Wtedy dzieciom jest bardzo trudno odmówić.
Z drugiej jednak strony nic co ludzkie, nie jest nam obce. Bo kto z nas, dorosłych, nie pozwala sobie na nie do końca zdrowe jedzenie, raz na jakiś czas? Wszystko jest dla ludzi. To nie są potrawy zakazane i trzeba zwyczajnie pamiętać, żeby zachować w ich konsumpcji umiar. Podobnie sprawy się mają ze słodyczami.
Nieważne czy to sportowiec, osoba dorosła, czy dziecko – miejsce na słodycze oczywiście jest, ale diabeł tkwi w szczegółach. Chodzi o ilość.
Zjedzenie raz na jakiś czas batonika, cukierków czy kilku kostek czekolady, jest w porządku. Jednak jeżeli będzie dochodziło do regularnego spożycia np. chipsów i codziennie pojawiać się w jadłospisie dziecka będzie jedna paczka, to jest to działanie najbardziej niewskazane. Poza samymi kaloriami, pozostaje kwestia składników, które niekorzystnie działają na organizm. Takie produkty trzeba ograniczać – podkreśla Kula.
No ale zaraz, zaraz! A co z profesjonalnymi zawodnikami, którym też po meczu zdarza się zjeść coś niezdrowego? Co z Leonardo Bonuccim, gwiazdą Euro 2020, który po zwycięskim dla Włoch finale napił się na konferencji prasowej… coca-coli?!
???? Profesjonalni zawodnicy trzymają reżim dietetyczny. To oznacza, że oni w stu procentach rezygnują z potraw, które są uznane za niezdrowe, takich jak pizza, lody czy frytki. W swoich dietach bazują na tzw. czystych produktach. Źródłem węglowodanów są dla nich różnego rodzaju makarony, ryże czy bataty. Jedzą też chude mięso czy chudą rybę, a kwasy tłuszczowe uzupełniają dzięki orzechom i różnego rodzaju olejom. Tego typu dieta jak najbardziej służy zawodnikom w codziennej pracy. Takie podejście powoduje, że odczuwają braki kulinarne i chęć zjedzenia czegoś niezdrowego, więc wprowadzenie tego do swojej strategii żywieniowej nie jest czymś złym, a wręcz wskazanym – tłumaczy w rozmowie z klubowymi mediami Wisły Kraków dietetyk sportowy Paweł Baran.
Z jednej więc strony piszemy o budowaniu złego nawyku żywieniowego, a z drugiej – o furtce, nawet dla profesjonalistów. W takim razie: czy w końcu pizza i inne tego rodzaju produkty po meczu to dobry pomysł? To zależy. Bo jeśli dzieci codziennego dietetycznego reżimu trzymają się dość sztywno, a rodzice w zwyczajach nie mają proponowania im „śmieciowego” jedzenia, pomeczowy rytuał zupełnie im nie zaszkodzi.
Co więcej, niektórzy zawodnicy na kilkanaście godzin przed meczem specjalnie jedzą coś niezdrowego. Dlaczego? – Mowa tu o posiłku, który mocno podładuje energetycznie organizm. Wprowadzamy do takiej diety np. pizzę, sushi czy hamburgera. Oczywiście, jeżeli wcześniej całokształt diety jest prowadzony w czysty sposób, a 24 godziny przed bardzo mocny wysiłkiem, zostanie spożyta taka pizza to piłkarz nie tylko zdobędzie korzyści związane z dodatkową energetyką organizmu i lepszą partykulacją kalorii w mięśniach, ale również będzie miało to pozytywny wpływ na aspekt psychologiczny. I podobne sytuacje mają miejsce po meczu, gdzie zawodnik po uprzedniej suplementacji, może pozwolić sobie na jeden taki posiłek, żeby odrobić straty energetyczne, jakie wyrobił podczas meczu – wyjaśnia Baran.
Pamiętacie Luisa Nazario de Limę, czyli “grubego Ronaldo”? Czy wiecie, że on po każdym meczu jadł pizzę? I chociaż w trakcie kariery nie dawał tego po sobie poznać, po jej zakończeniu negatywne nawyki żywieniowe dały o sobie znać. To dzięki nim dorobił się… nowego pseudonimu.